peace.n.smoke

Aktywność

Papierove

Korzystaliśmy z tej usługi podczas naszego ślubu:

Profesjonalizm
Jakość/cena
Polecasz to?

Dramat i tragedia w jakiś 48 aktach (tyle maili trzeba było wymienić). Kontakt telefoniczny tych państwa przerasta całkowicie, chyba jeszcze nie doturlali się do XXI w. ale sądząc po czasie realizacji zaproszeń to ciężko się temu dziwić... Jedna z NAJGORSZYCH współprac podczas organizacji ślubu. MASAKRA. Umowę podpisaliśmy pod koniec listopada zaproszenia dostaliśmy na koniec kwietnia i to jeszcze klejone na ostatnią chwilę xD mi by było wstyd podpisać się pod taką fuszerą ale widać nie wszystkim przeszkadza byle jakość realizacji usługi. Koperty niespersonalizowane mimo poboru dodatkowej opłaty za tę właśnie usługę, karteczki rsvp na jednej stronie nadrukowane po polsku, na drugiej cyrylica - hybryda zaproszeń w dwóch różnych językach. Pobieraliśmy się w Positano i tłumaczyliśmy jak wołowi na granicy, że potrzebujemy wręczyć gościom zaproszenia dużo wcześniej by mogli się na ów wydarzenie przygotować zarówno pod względem finansowym jaki i urolopowym. Nawet w treści rsvp podaliśmy datę 1 MAJA (xD) to chyba nietrudno się domyślić, że na rozdanie 50 zaproszeń potrzebujemy więcej niż 2 dni (bo od ich otrzymania właśnie tyle mieliśmy by dostarczyć je przed datą terminu potwierdzenia) i albo trzeba nas uprzedzić, że realizacja się JESZCZE wydłuży i datę prośby potwierdzenia trzeba zmienić, albo się spiąć i wysłać je tak byśmy mieli więcej na to czasu. No cóż NIE POLECAM jeśli ktoś ma jakieś porąbane wymagania dostarczyć gościom zaproszenie jeszcze przed imprezą xD

5 lutego 2023

Włoski Ślub - Organizacja ślubu i wesela we Włoszech

Korzystaliśmy z tej usługi podczas naszego ślubu:

Profesjonalizm
Jakość/cena
Polecasz to?

Czytając te komentarze zastanawiam się czy dzień ślubu usługobiorców Pani Basi to były jedynie maleńkie uroczystości na 4 osoby (co też jest jak najbardziej okej, piękne, romantyczne i co kto marzy) i po prostu oprócz dokumentacji nie wymagały niczego więcej od osoby Pani Barbary, czy część pomyliła profile osoby, z którą współpracowały bo to co ja przeżyłam z panią Basią w roli głównej to totalnie drugi biegun. Zamieniła nasze życie w koszmar na 2 miesiące przed weselem. Nic nie było dogadane, wmanewrowała nas w mnóstwo niekorzystnych transakcji, organizacja przedsięwzięcia nie miała nic wspólnego z logistyką, a wierzcie lub nie, moje wymagania nie były wygórowane, a pieniędzy też nie skąpiliśmy…. Ale od początku:
Musiało minąć kilka miesięcy żeby przetrawić frustrację i podsumować współpracę bez zbędnych emocji…. Organizację wesela wspominam niemal jako traumę, a to wszystko dzięki Pani Basi. Zmieniła dzień naszego ślubu w jedną wielką frustrację i chaos. Pod względem organizacji dokumentacji nie mam Pani Basi nic do zarzucenia - to fakt. Spisała się dokładnie tak jak powinno być - wyjaśniła nam Pani cały proces biurokratyczny, poinformowała o datach i przypominała o realizacji kolejnych kroków, natomiast realizacja przyjęcia…. Ja nie potrafię zrozumieć tego kontrastu, chociaż bardzo się starałam. Od lutego to JA prosiłam PANIĄ BASIĘ o propozycje knajp i noclegów, kiedy to wyobrażałam sobie, że to Pani Basia będzie informowała mnie jakie są możliwości, propozycje i ramy czasowe. Bez słowa wyjaśnienia wysyłała byle jakie oferty, bez ładu i składu, oddalone od Positano na jakieś absurdalne odległości. Zamiast zadzwonić i wyjaśnić „Pani Diano, wybrzeże Amalfitańskie składa się z nadbrzeżnych miasteczek o takich i takich nazwach, proszę sobie wpisać w google i popatrzeć, moją propozycją jest ten i ten obiekt, bo jest w niższej cenie, równie malowniczym miasteczku”. Prosiłam nie raz i nie dwa, żeby najgrubsze rzeczy dopiąć do końca sierpnia bo w połowie września miałam egzamin, a Pani Basia nic sobie z tego nie robiła załatwiając wszystko byle jak, w swoim (żółwim) tempie mając mnie i moje prośby w nosie. Przedstawiliśmy wszystkie nasze oczekiwania, które w istocie nie były wygórowane. Nie oczekiwałam od Włochów lepienia polskich pierogów, podania rosołu, czy też przygrywania disco polo. Zabawa do 5 rano, przy WŁASNEJ muzyce przy niespełna 40 gościach to nie jest jakaś ogromna fanaberia, albo ustalenie kosztorysu w knajpie na conajmniej 3 miesiące przed imprezą, czego nie mogłam się doprosić….. i wyszło na moje, bo oszuści przetrzymali nas do ostatniej chwili stawiając propozycję nie do negocjacji po wpłaceniu zaliczki, w którą to WMANEWROWAŁA NAS PANI BARBARA WŁAŚNIE ️. Przy próbie dogadania się z właścicielem siedziała jak kukła i biernie tylko tłumaczyła to co mówiliśmy, nie próbując w żaden sposób negocjować warunków pod którymi pierwotnie zgodziliśmy się tą współpracę podjąć. Potem chcieli nas oszukać z transportem podając dwukrotnie wyższą cenę niż tydzień wcześniej, co Pani Basia nam bez namysłu przekazała narażając nas na kolejne nerwy stres i poczucie wykorzystywania przez włoskich pseudobiznesmenów, co Pani Basi rolą było, żeby negocjować warunki, ceny i dbać o nasz interes, nie dać nas wpuścić w maliny jako ktoś, kto siedzi w tym biznesie i kraju TYLE LAT. Po moim zwróceniu uwagi na absurdalną cenę transportu z miejsc noclegów do kościoła, nagle na drugi dzień cena wróciła do wyjściowej kwoty. MAGIA! I takich drobnych elementów było na tyle dużo, że ja przez dwa miesiące przed ślubem nie miałam życia, a przedmiotem frustracji nie były jakieś pierdoły typu zły kolor autokaru, czy zbyt kwaśny szampan na statek dla gości tylko BARAK RESTAURACJI! Na półtorej miesiąca przed weselem!!!! Restauracja, do której nie mieliśmy nawet dostępu na drugi dzień, ukradła nam mnóstwo rzeczy! Mnóstwo! W tym niebotycznie drogie desery, które wystawili koło północy na 15 minut, a potem prawie wszystko bez pytania zagarnęli i nawet nie spytali czy zapakować na wynos. A to nie były ich rzeczy, tylko desery z zewnętrznej firmy. Zostawiliśmy tam na przykład laserowy projektor, o którym nie pomyśleliśmy w środku nocy po całym intensywnym dniu, a nazajutrz nie mogliśmy przyjechać i pozabierać swoich rzeczy bo knajpa była zamknięta na 4 spusty. To Pani Basia jako wedding plannerka, za którą się podaje, powinna jechać z nami na drugi dzień i dopiąć nasz interes.
Za wózek lodów zapłaciliśmy bagatela 400€. Miał stać podłączony do prądu i mrozić lody cały wieczór, żeby kiedy kto będzie miał ochotę podchodził i raczył się porcją. Nawet rozmawiałyśmy z Panią Barbarą na ten temat i była mowa, że ów wózek będzie na zewnątrz bo zużyje mniej prądu na chłodzenie lodów niż w środku. A jak było? Na moje hasło wyłożyli lody do niechłodzonych bemarów, w mgnieniu oka zamieniające się w roztopioną paciaję, którą wszyscy MUSIELI zjeść właśnie w tej chwili bo zaraz by się roztopiły kompletnie.
Wytwornica pary…. Kolejne 100€ wyrzucone w błoto. Wysyłałam zdjęcia, napisałam dokładnie o co chodzi! CIĘŻKI DYM! Taki, który zostanie na dole, a co nam załatwiła? Jakąś dymownicę tworzącą efekt dymu papierosowego…. I tak samo duszącą. Ten ciężki dym byłby na filmie, który zostanie z nami na zawsze, zrobiłby nieporównywalnie lepszy efekt pierwszego tańca i dodał magii, a przez załatwianie wszystkiego przez Panią Basię na ostatnią chwilę i byle jak - zostało nam to zabrane. Ja wszystko tłumaczyłam, wysyłałam zdjęcia, wyjaśniałam najprostsze, i chciałoby się rzec OCZYWISTE rzeczy, a jednak NIC z tego nie zostało dopilnowane.
Rozmawiałam z kilkoma polskimi parami planującymi wesele na wybrzeżu Amalfitańskim. Rezerwacje mają porobione rok do przodu, warunki na piśmie uzgodnione i podpisane, przykładowa cena talerzyka w restauracji w samym Amalfi, Z WIDOKIEM to 70€, wraz z serwisem na zewnątrz, za który ten narwaniec Massimo z Agerola kazał sobie dopłacać, mogą bawić się na zewnątrz do północy, a po północy zabawa przenosi się do środka restauracji hotelowej (nie do jakiegoś lobby). I to mają zapewnione, dogadane i zapłacone, a czego ja nie mogłam dogadać na 1,5 miesiąca przed ślubem z udziałem Pani Barbary (albo przez nią) Chciałam fontannę iskier przy pierwszym tańcu, nie zgodzili się - nie robiłam problemów, chciałam żeby podawali finger foods już na wejście zanim przyjedziemy bo goście będą już bardzo głodni - mówiłam to Pani Basi, wyszło inaczej - nie robiłam problemów, nie winię Pani Basi za to jak potraktował nas i naszych gości ten buc - Massimo (a potraktował fatalnie), nie obwiniam Pani Basi za to jak restauracja zachowała się względem nas, chcąc wyłudzić jakieś wyimaginowane koszta, albo nie dopuszczając nas na miejsce na drugi dzień, i że miał być internet w knajpie, co było kluczowe do puszczania muzyki, a nie było go w miejscu przeznaczonym do tańczenia. Jeden wielki chaos, nie wspominam tego dnia jako spełnienie mojego marzenia - tylko gonitwę, chaos, łatanie niedociągnięć i stratę mnóstwa pieniędzy, której można było uniknąć. Jak od lutego wszystko szło opornie, tak na 2 tygodnie przed ślubem okazało się, że można załatwić wszystko ot tak! I gdyby mi Pani Basia o tym powiedziała, kiedy wielokrotnie alarmowałam o presji czasu, wyjaśniła nam jak wygląda jej wizja działania i jaki ma na to wszystko plan to i ja bym podeszła do tego zgoła inaczej i nie wychodziła z siebie na 3 miesiące przed weselem nie mając zaklepane PRAWIE NIC
Podsumowując czuję się wykorzystana przez Włoskich wykonawców, potraktowana jak krowa do wydojenia i per noga. Wykorzystali fakt, że nie znamy języka i pozwolili sobie odwalić robotę aby tylko, wiedząc, że nie będziemy się wykłócać. Wysiłek kucharza, który podał mistrzowskie frykasy, został poniekąd zaprzepaszczony przez całokształt zachowania się obiektu wobec nas. Nie zrzucam winy za ich zachowanie na Panią Basię, moje pretensje są o to, że nie spełniła swojej roli jako uczciwy mediator naszych oczekiwań i włoskich obyczajów, że to na nas wywierała naciski do ustępstw bo tak było łatwiej niż negocjować z ludźmi, z którymi może jeszcze przyjdzie współpracować w przyszłości, że nie słuchała naszych potrzeb i wyobrażeń (które bez problemu można było zrealizować), że nie dbała w tym wszystkim o nasz interes i odpowiedni przebieg wydarzenia, a przede wszystkim, że załatwianie absolutnie wszystkiego przeciągała w czasie do tego stopnia, że wszyscy którzy wiedzieli o etapie przygotowań łapali się za głowę i zastanawiali co to będzie. Było adekwatnie - byle jak….. Jak sama Pani teraz widzi, nie mam podstaw do zostawienia pozytywnej opinii, była Pani najbardziej problematycznym elementem całego przedsięwzięcia. Nawet polscy wykonawcy jak fotografka czy filmowiec, których ściągałam z Polski, o których ‚zaopiekowanie’ powinno być potencjalnie najbardziej problematyczne ze względu na choćby kosztowny sprzęt i komfort pracy, stanowili miłą przeciwwagę do tego co Pani Basia odstawiała na niemal KAŻDYM kroku.

17 sierpnia 2022